W rocznicę śmierci bp. Wetmańskiego

16 paź

10 października 2024 r. w Działdowie odbyła się promocja książki Andrzeja Ruteckiego pt. „Niemiecki obóz przejściowy w Działdowie 1939-1945. Wybrane zeznania świadków w Aktach Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce„. Tego dnia przypadła 83. rocznica męczeńskiej śmierci bp. Leona Wetmańskiego – więźnia Lager Soldau i jednego z patronów Działdowa.

Rozmowę z autorem przeprowadził dr Jan Hlebowicz z Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku.
Książka zawiera między innymi wybrane zeznania szesnastu świadków w Aktach Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce.
Wydarzenie zostało objęte patronatem honorowym przez burmistrza Grzegorz Mrowińskiego i starosty działdowskiego, a organizatorami byli Muzeum Pogranicza i Stowarzyszenie „Pamięć i Tożsamość”.

Przed spotkaniem w kaplicy zamkowej, na terenie obozu KL Soldau zostały złożone kwiaty i zapalone znicze przez członków rodziny ks. bp. Leona Wetmańskiego: Marię Cieszewską i Adama Wetmańskiego, wicestarostę działdowskiego Krzysztofa Aurasta i prezesa stowarzyszenia Zenona Gajewskiego.

Partnerzy wydarzenia: IPN Gdańsk, COLORBET Działdowo, PGKiM.

Patronat medialny: Moje Działdowo, Działdowo.pl, Niedziela Głos z Torunia.

W Lager Soldau mordowano polską elitę, w tym duchownych, nauczycieli, lekarzy, urzędników oraz szeroko pojętą inteligencję polską, w tym ziemian, prezesów stowarzyszeń i osoby zaangażowane w utrwalanie polskości oraz tożsamości narodowej. W książce znajda się zeznania 16 świadków.
Fragment z książki Andrzeja Ruteckiego: Niemiecki Lager Soldau znajdował się 500 metrów od centrum Działdowa, przy końcu ulicy Grunwaldzkiej, w pobliżu stacji kolejowej. Do utworzenia obozu wykorzystano byłe koszary wojskowe 32. Pułku Piechoty Wojska Polskiego. Zajmował obszar o powierzchni 8 ha, ogrodzony murem i drutem kolczastym. Liczne zabudowania otaczały wielki dziedziniec, miejsc kaźni. Jak podaje doktor Wincenty Mieczyński “Żaden skazaniec listu nie napisał. Na placu obozowym odbywały się apele i ćwiczenia. Kto się potknął już nie wstał, gdyż został zastrzelony lub zagryziony przez psy. Był “szpital” gdzie strzelano w potylicę albo dawano śmiertelny zastrzyk. Na ścianach niektórzy wypisywali na pożegnanie ze światem swe nazwiska i datę wigilii swej śmierci. Zabitych wywożono wieczorem do pobliskich lasów, do których okolicznej ludności nie wolno było pod żadnym pozorem wstępować. Na mogiłach sadzono las, by rósł i zacierał ślady zbrodni. Po wojnie przypadkowo znaleziono część grobów w Komornikach, Dwukołach, Burszu i Białutach oraz na żydowskim cmentarzu w samym Działdowie”.

Napisz do nas