Obóz dla jeńców wojennych w Działdowie
03 wrz
Po kapitulacji Twierdzy Modlin, pod koniec września 1939 r., hitlerowcy utworzyli na terenie koszar wojskowych w Działdowie tymczasowy obóz dla polskich żołnierzy i oficerów (niem. skrót Kgf-DL Soldau). Większość żołnierzy znajdowała się w stanie skrajnego wyczerpania fizycznego i psychicznego. Wziętych do niewoli Polaków żołnierze Wermachtu, jednostki żandarmerii polowej i SS traktowali w sposób szczególnie brutalny. Jeńcy wojenni byli przetrzymywani na otwartej przestrzeni, bez jedzenia i picia, przez kilka dni, aż zebrała się wystarczająca liczba osób do transportu do Prus Wschodnich. Obóz dla jeńców wojennych w Działdowie podlegał Niemieckiej Komendanturze Wojskowej.
Jak podaje dr Zygmunt Lietz, komendantem tego obozu był major Herzt, a jego zastępcą Emil Stein. Po kilku tygodniach jeńcy wojenni zostali przewiezieni do innych obozów (dotyczyło to przede wszystkim oficerów) lub zwolnieni. Dr Lietz podaje za J. Gumkowskim, że obóz dla jeńców wojennych uległ likwidacji 2 grudnia 1939 r.
Zachowały się wspomnienia kapitana rezerwy Witolda Pelza, który urodził się 17 sierpnia 1912 roku w Gródku Jagielońskim. Jako adiutant dowódcy 47. batalionu saperów armii „Poznań” brał udział w kampanii wrześniowej. Uczestniczył w bitwie nad Bzurą oraz w obronie Modlina, zdobywając stopień porucznika oraz Krzyż Virtuti Militari V klasy.
„Zgodnie z umową kapitulacyjną oddziały polskie złożyły broń na ustalonych miejscach i w godzinach popołudniowych 29 września niemieckimi samochodami ciężarowymi zostaliśmy wywiezieni na północ w nieznanym nam kierunku. Okazało się ostatecznie, że przewieziono nas do miejscowości Działdowo posiadającą już na dworcu kolejowym napis niemiecki: »Soldau«. Tutaj umieszczono nas w budynku koszar. W drodze widzieliśmy jeszcze ślady niedawnych walk w postaci niepogrzebanych jeszcze zwłok poległych, wypalone domostwa mijanych osad i wsi, porzucony podczas walk i rozbity sprzęt wojskowy (…). Tutaj też, po spisaniu nas według obecnego rozlokowania – dowództwo polskie obozu wypłaciło wszystkim oficerom zaległy żołd oraz pobory za następny okres 3 miesięczny z pieniędzy, które pod koniec oblężenia jeden z lotników dostarczył z Warszawy awionetką RWD (1 mln zł).
W okresie pobytu w Działdowie rozmaite wiadomości, nieraz nawet sprzeczne ze sobą, były rozpowszechniane drogą ustną wśród przebywających tu jeńców. Jedno tylko było wiadomo, że ucieczka z tego obozu była bezcelowa, gdyż i tak wkrótce mieliśmy być wszyscy zwolnieni (…). Zgodnie z ustalonymi warunkami kapitulacji, poczynając od dnia 16 października, Niemcy rozpoczęli zwalnianie nas z obozu. Przed zwolnieniem każdy z nas otrzymał dwa zaświadczenia. Pierwsze zaświadczenie o przynależności do załogi Modlin, a drugie o zwolnieniu z obozu w Działdowie w języku polskim i niemieckim. (…) Ja zostałem zwolniony dnia 18 października. Niemcy podstawili 2 samochody ciężarowe: jeden odwiózł zwolnionych w kierunku Płocka i Torunia, drugi natomiast w kierunku Warszawy, dokąd i ja zamierzałem uda się”.
Po zakończeniu kampanii i ustanowieniu administracji okupacyjnej szeregowców zwolniono do domów, natomiast oficerów stopniowo wysyłano do oflagów w głębi Rzeszy. W lagrze mogło wówczas przebywać około tysiąca obrońców, wśród nich dowódca 36. Pułku Piechoty Wojska Polskiego ppłk Karol Ziemski, dowódca 82. Pułku Piechoty ppłk Antoni Chruściel oraz ks. kapelan Stefan Zielonka który zginął pod koniec wojny w KL Dachau. W obozie przebywał również gen. Wiktor Thommée, dowódca obrony Modlina.